sobota, 25 stycznia 2014

16. W miarę normalny dzień, ale czy dzień w obozie Asakury można nazwać normalnym ?!

16. W miarę normalny dzień, ale czy dzień w obozie Asakury można nazwać normalnym ?!

Yami :

Nienawidzę go, tak strasznie go nienawidzę. Jakbym mogła startować w turnieju, to dawno bym się go już pozbyła. Wielu ludzi na pewno by się ucieszyło, ale niestety nie mam prawa uczestniczyć w turnieju....
Co miało wczoraj znaczyć : " Miałaś mnie wcześniej chronić, ale najlepszą ochroną będzie jak zmienisz Asakurę"? Czy ja według tej jogurtowej masy, wyglądam na boga, albo cudotwórcę  ?!
W pośpiechu rozpakowywałam swoje rzeczy. Miałam tylko chwilę czasu by wypolerować i naostrzyć, ulubioną katanę, która została mi podobno po ojcu.
Niedługo kończy się święto Sakury, a ja nie uczciłam go tak jak powinnam. Miałam iść w dniu, w którym się to kończy, miałam iść na grób rodziców.
Przez ten durny turniej i zawiadomienie od Rady, że musiałam się tutaj stawić. Tak strasznie chciałam odwiedzić te groby, posprzątać i pomodlić się o spokój dla nich, oraz może z nimi w jakiś sposób psychiczny się skontaktować. Teraz jestem za daleko by to zrobić, tam jednak była jakaś energia. Tylko szaman o podobnym foryoku do mojego z opanowanymi żywiołami, mógłby mi pomóc w nawiązaniu kontaktu, a ja Asakury Hao nie zamierzam o to prosić, w żadnym wypadku.


*****
Czarnowłosa dalej tak siedziała , w namiocie. Obecnie ostrzyła broń, tak jak, to miała zaplanowane. Robiła to z taka siłą, jakby chciała by te wszystkie emocje z niej uciekły.
-Wściekła jesteś, co...?-powiedział rozbawiony szatyn wchodząc do jej namiotu, ale ledwo wszedł, a już musiał się uchylić przed atakiem z jej strony. Jeszcze parę milimetrów, a w jego głowę tak ładnie by się bił nóż.
-Następnym razem, postaraj się szybciej rzucić-oczywiści musiał dodać swoje trzy gorsze, bo jakby inaczej...
-Idź sobie, nie mam ochoty Cię na oczy widzieć-warknęła dziewczyna, odwracając się w jego stronę. Wyglądała na zdenerwowaną, a w rękach oprócz broni, teraz też trzymała czarno-czerwone kimono. Ten nagajuban był przerażający, a przynajmniej wzory i ich barwa to sugerowały.
-Gdzieś się wybierasz ?-spytał unosząc jedna brew do góry ze zdziwienia. Ta pstryknęła palcami, a jej anielica zasłoniła ją skrzydłami, przez co przebrała się w kimono w trybie natychmiastowym. Tak to dziwne, że do tak prostej czynności użyła foryoku, ale cóż tak to już czasem jest. Wzięła do ręki jakiś kwiat, włosy spięła w kok, a później przyozdobiła je kwiatem.  Podkrążone oczy i blada cera nawet pasowały do takiego stroju, ale katana, którą przymocowała obok, już nie.
Już chciała wyjść na zewnątrz, kiedy uderzyła w Asakurę, który zagrodził jej drogę.
-Zejdź mi z drogi, nie mam ochoty na twoje gierki Asakura-syknęła przez zaciśnięte zęby odpychając długowłosego i wyszła na dwór. Była o dziwo pochmurna pogoda, ale jak dla niej w sam raz. Źle się czuła, ze świadomością, że nie odwiedzi tego grobu.
-Masz tu być za jakieś dwie godziny-mruknął,  stojąc za czarnowłosą, która nie wyglądała na zadowoloną z tego, że ma coś niby zrobić.
-Nie rób sobie nadziei i tak wiemy obydwoje, że możesz sobie mówić co chce-prychnęła z pogardliwym grymasem na twarzy, bo uśmiechem nie można było tego nazwać.


*****
-Sądzisz, że dobrze postępujesz idąc do nich ?-spytała Shi lewitując koło swojej szamanki i w dodatku już jedynej bliskiej jej osoby.
-Wiem, że nie, ale będą się martwić, a nie chcę by Yoh fatygował się aż do obozu, kochanego-to powiedziała z odrazą i zaraz dokończyła-braciszka.
-Sokka (rozumiem) jednak pamiętaj, ja Cię nie zostawię nawet przez twoje decyzje, bez względu na wszystko zostanę przy tobie-powiedziała anielica.
-Arigato (Dziękuje)-szepnęła Yami. Zamilkły jednak kiedy były przed domem Yoh, a może raczej przed tym co zostało im przydzielone przez Radę Szamanów.
-Yami !-krzyknęli szamani widząc dziewczynę, już wyglądała trochę lepiej , bo rany z jej ciała zaczęły się goić, ale była nienaturalnie blada, a oczy jakieś zamglone. Wykrzywiła usta w uśmiech i podeszła bliżej, pierwszą osobą, która o dziwo się na nią rzuciła w uścisku, to była Anna.
-Nic Ci nie zrobił ?-spytał młodszy z Asakuruów, też tuląc dziewczynę.
-Nie, nawet nie byłby w stanie-mruknęła z nikłym uśmiechem, tak oni bardzo podnieśli ją na duchu.
-Coś ty taka blada ?-spytał Trey, dźgając ją łokciem za co oberwał od Lena i obecnie leżał na ziemi, półprzytomny.
-A słyszeliście ten żart o białej  ścianie ?-wiadomo kto to powiedział, nasz nieudolny komik od siedmiu boleści.
-Nie Choco, nikt nie chcę słychać twoich nędznych żartów, a już na pewno nie panienka Yami-powiedział Rio z uśmiechem.
-Boję się ich-skwinotwała Narri z politowaniem.
-Muszę wracać-oznajmiła chłodno, a wszyscy spojrzeli na nią dziwnie.
-Dopiero co przyszłaś ?-zauważyła Tamara z wypiekami na twarzy i zaraz uciekła gdzieś w kąt.
-Wiem, ale muszę już iść, do zobaczenia-powiedziała znikając, widziała tylko jak Yoh próbował ją złapać zanim się teleportowała.


*****
-Witaj-powiedział czarnowłosy, a dziewczyna spojrzała na niego nieprzytomnie.
-Cześć Silva, trochę się zamyśliłam-mruknęła do niego.
-Siedzisz tutaj od godziny-zauważył Indianin, obecnie siedziała w barze Silvy, była tylko ona, bo walkę miała Hoshi-gumi i pewnie zaraz się to skończy, ale jak na razie sobie czekała.
-Masz-powiedział podkładając jej filiżankę z kawą. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie a ona odwzajemniła gest.
-Nie powinieneś obserwować teraz walki Hao ?
-Nie-odpowiedział, a ona chciała zapłaci, ale on ją powstrzymał.
-Wiesz, że na koszt firmy , przecież od dziesiątego roku życia tu mieszkasz i nadal się nie nauczyłaś-uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy.
-Jednak uważam, że masz jakiś problem, bo to po tobie widać. Yami za dobrze Cię poznałem, przez to kilka lat i wiesz, że możesz o tym powiedzieć-spoważniał teraz.
-Ja, niestety nie mogę-wyszeptała, miała tak jak to się zwie, gulę w gardle i nie była w stanie tak prostych słów wypowiedzieć.
-Dobrze, nie będę naciskał, ale wiesz, że zawsze możesz przyjść i powiedzieć co Ci ciąży na sercu-westchnął, a dziewczyna zaczerpnęła łyk gorącego napoju.
Do restauracji zgromadziło się wiele osób na raz, nawet Yoh i jego przyjaciele. Nie wyglądali na ucieszonych, a właśnie wprost przeciwnie, ich miny wskazywały na żal i rozgoryczenie oraz wściekłość.
O dziwo weszli nawet poplecznicy Hao, ale żeby było śmieszniej to sam starszy Asakura też się tu pojawił. Trochę zdziwił się na widok Narri, popijającej swobodnie kawę, ale wyglądała na zmęczoną i to nawet bardzo.
-Wracamy-mruknął do uczniów, którzy zaczęli wychodzić, ale jak widać brunetce wcale się nie śpieszyło to wyjścia, nawet nie drgnęła.
-Jak wszyscy do wszyscy-warknął szatyn łapiąc ją za nargarstek tak, że syknęła z bólu. Po paru chwilach wszyscy byli w obozie....

****

Taki prezent ode mnie -,-


poniedziałek, 13 stycznia 2014

Nowy szablon -,-"

Na scenę weszła niebieskooka blondynka. Wyglądała na wkurzoną i zirytowaną.

Gdy weszła jej asystentka podała jej kartki z przemową. Dziewczyna podziękowała i zaraz jej rozrzuciła po sali. 


-Pewnie zastanawiacie się, co tutaj robicie ?-spytała retorycznie dziewczyna, przewracając oczyma.

-Nie za bardzo-mruknął KD, za co po chwili oberwał od asystentki czymś twardym po tym pustym łbie. 

-Nie ma jeszcze wszystkich ?-warknęła Mari, patrząc na dwa puste siedzenia, a dokładniej miejsca gdzie mieli siedzieć Asakurowie 

Po chwili na scenę wbiegli bliźniacy Asakura, widać było, że jeden chce zabić drugiego, kosą Kurushimi. Po raz pierwszy wszyscy widzieli Yoh, jak był taki zdenerwowany.

-Spokój !-krzyknęła Kyoyama, ale kiedy to nie poskutkowało, to Marika podrzuciła im gaśnicę pod nogi, przez co się wywalili i zostali usadowieni na miejscach. Koło Yami i Anny.

-Dokończ co zaczęłaś-poprosiła brunetka, a dokładniej Narri.

-A więc, chodzi o szablon...-zaczęła, ale oberwała jakąś puszką po coli.

-Do cholery jasnej, kto to zrobił ?!

-Ja-z tłumu wyłonił się Hao, a Mariko obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem. 

-Brzydki szablon zrobiłaś-mruknął, za co oberwał z pięści od Yami.

-Wiem, że jest brzydki, ale lepszy od wcześniejszego. Arigato Yami-chan za pomoc-odpowiedziała blondynka z uśmiechem. 

-Mi się podoba-wyłoniły się z tłumu pewne osoby, których nie będę zdradzać.

-Jak chcecie....

-Jak go zmienisz, to zabiję-prychnął Len, Anna i Yoh.

-Wiesz Hao, że jesteś totalnym idiotą-burknął Yoh i teraz on musiał uciekać przed bliźniakiem. Mari za to uniknęła krzesła, które miało polecieć w stronę starszego Asakury. To krzesło rzucił nie kto inny jak sama Yami Narri...

-Dziękuje i idę jeść czekoladę-powiedziała blondynka i poszła, a za nią KD, pewnie też chciał się nażreć...

piątek, 3 stycznia 2014