16. W miarę normalny dzień, ale czy dzień w obozie Asakury można nazwać normalnym ?!
Yami :
Nienawidzę go, tak strasznie go nienawidzę. Jakbym mogła startować w turnieju, to dawno bym się go już pozbyła. Wielu ludzi na pewno by się ucieszyło, ale niestety nie mam prawa uczestniczyć w turnieju....Co miało wczoraj znaczyć : " Miałaś mnie wcześniej chronić, ale najlepszą ochroną będzie jak zmienisz Asakurę"? Czy ja według tej jogurtowej masy, wyglądam na boga, albo cudotwórcę ?!
W pośpiechu rozpakowywałam swoje rzeczy. Miałam tylko chwilę czasu by wypolerować i naostrzyć, ulubioną katanę, która została mi podobno po ojcu.
Niedługo kończy się święto Sakury, a ja nie uczciłam go tak jak powinnam. Miałam iść w dniu, w którym się to kończy, miałam iść na grób rodziców.
Przez ten durny turniej i zawiadomienie od Rady, że musiałam się tutaj stawić. Tak strasznie chciałam odwiedzić te groby, posprzątać i pomodlić się o spokój dla nich, oraz może z nimi w jakiś sposób psychiczny się skontaktować. Teraz jestem za daleko by to zrobić, tam jednak była jakaś energia. Tylko szaman o podobnym foryoku do mojego z opanowanymi żywiołami, mógłby mi pomóc w nawiązaniu kontaktu, a ja Asakury Hao nie zamierzam o to prosić, w żadnym wypadku.
*****
Czarnowłosa dalej tak siedziała , w namiocie. Obecnie ostrzyła broń, tak jak, to miała zaplanowane. Robiła to z taka siłą, jakby chciała by te wszystkie emocje z niej uciekły.
-Wściekła jesteś, co...?-powiedział rozbawiony szatyn wchodząc do jej namiotu, ale ledwo wszedł, a już musiał się uchylić przed atakiem z jej strony. Jeszcze parę milimetrów, a w jego głowę tak ładnie by się bił nóż.
-Następnym razem, postaraj się szybciej rzucić-oczywiści musiał dodać swoje trzy gorsze, bo jakby inaczej...
-Idź sobie, nie mam ochoty Cię na oczy widzieć-warknęła dziewczyna, odwracając się w jego stronę. Wyglądała na zdenerwowaną, a w rękach oprócz broni, teraz też trzymała czarno-czerwone kimono. Ten nagajuban był przerażający, a przynajmniej wzory i ich barwa to sugerowały.
-Gdzieś się wybierasz ?-spytał unosząc jedna brew do góry ze zdziwienia. Ta pstryknęła palcami, a jej anielica zasłoniła ją skrzydłami, przez co przebrała się w kimono w trybie natychmiastowym. Tak to dziwne, że do tak prostej czynności użyła foryoku, ale cóż tak to już czasem jest. Wzięła do ręki jakiś kwiat, włosy spięła w kok, a później przyozdobiła je kwiatem. Podkrążone oczy i blada cera nawet pasowały do takiego stroju, ale katana, którą przymocowała obok, już nie.
Już chciała wyjść na zewnątrz, kiedy uderzyła w Asakurę, który zagrodził jej drogę.
-Zejdź mi z drogi, nie mam ochoty na twoje gierki Asakura-syknęła przez zaciśnięte zęby odpychając długowłosego i wyszła na dwór. Była o dziwo pochmurna pogoda, ale jak dla niej w sam raz. Źle się czuła, ze świadomością, że nie odwiedzi tego grobu.
-Masz tu być za jakieś dwie godziny-mruknął, stojąc za czarnowłosą, która nie wyglądała na zadowoloną z tego, że ma coś niby zrobić.
-Nie rób sobie nadziei i tak wiemy obydwoje, że możesz sobie mówić co chce-prychnęła z pogardliwym grymasem na twarzy, bo uśmiechem nie można było tego nazwać.
*****
-Sądzisz, że dobrze postępujesz idąc do nich ?-spytała Shi lewitując koło swojej szamanki i w dodatku już jedynej bliskiej jej osoby.
-Wiem, że nie, ale będą się martwić, a nie chcę by Yoh fatygował się aż do obozu, kochanego-to powiedziała z odrazą i zaraz dokończyła-braciszka.
-Sokka (rozumiem) jednak pamiętaj, ja Cię nie zostawię nawet przez twoje decyzje, bez względu na wszystko zostanę przy tobie-powiedziała anielica.
-Arigato (Dziękuje)-szepnęła Yami. Zamilkły jednak kiedy były przed domem Yoh, a może raczej przed tym co zostało im przydzielone przez Radę Szamanów.
-Yami !-krzyknęli szamani widząc dziewczynę, już wyglądała trochę lepiej , bo rany z jej ciała zaczęły się goić, ale była nienaturalnie blada, a oczy jakieś zamglone. Wykrzywiła usta w uśmiech i podeszła bliżej, pierwszą osobą, która o dziwo się na nią rzuciła w uścisku, to była Anna.
-Nic Ci nie zrobił ?-spytał młodszy z Asakuruów, też tuląc dziewczynę.
-Nie, nawet nie byłby w stanie-mruknęła z nikłym uśmiechem, tak oni bardzo podnieśli ją na duchu.
-Coś ty taka blada ?-spytał Trey, dźgając ją łokciem za co oberwał od Lena i obecnie leżał na ziemi, półprzytomny.
-A słyszeliście ten żart o białej ścianie ?-wiadomo kto to powiedział, nasz nieudolny komik od siedmiu boleści.
-Nie Choco, nikt nie chcę słychać twoich nędznych żartów, a już na pewno nie panienka Yami-powiedział Rio z uśmiechem.
-Boję się ich-skwinotwała Narri z politowaniem.
-Muszę wracać-oznajmiła chłodno, a wszyscy spojrzeli na nią dziwnie.
-Dopiero co przyszłaś ?-zauważyła Tamara z wypiekami na twarzy i zaraz uciekła gdzieś w kąt.
-Wiem, ale muszę już iść, do zobaczenia-powiedziała znikając, widziała tylko jak Yoh próbował ją złapać zanim się teleportowała.
*****
-Witaj-powiedział czarnowłosy, a dziewczyna spojrzała na niego nieprzytomnie.
-Cześć Silva, trochę się zamyśliłam-mruknęła do niego.
-Siedzisz tutaj od godziny-zauważył Indianin, obecnie siedziała w barze Silvy, była tylko ona, bo walkę miała Hoshi-gumi i pewnie zaraz się to skończy, ale jak na razie sobie czekała.
-Masz-powiedział podkładając jej filiżankę z kawą. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie a ona odwzajemniła gest.
-Nie powinieneś obserwować teraz walki Hao ?
-Nie-odpowiedział, a ona chciała zapłaci, ale on ją powstrzymał.
-Wiesz, że na koszt firmy , przecież od dziesiątego roku życia tu mieszkasz i nadal się nie nauczyłaś-uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy.
-Jednak uważam, że masz jakiś problem, bo to po tobie widać. Yami za dobrze Cię poznałem, przez to kilka lat i wiesz, że możesz o tym powiedzieć-spoważniał teraz.
-Ja, niestety nie mogę-wyszeptała, miała tak jak to się zwie, gulę w gardle i nie była w stanie tak prostych słów wypowiedzieć.
-Dobrze, nie będę naciskał, ale wiesz, że zawsze możesz przyjść i powiedzieć co Ci ciąży na sercu-westchnął, a dziewczyna zaczerpnęła łyk gorącego napoju.
Do restauracji zgromadziło się wiele osób na raz, nawet Yoh i jego przyjaciele. Nie wyglądali na ucieszonych, a właśnie wprost przeciwnie, ich miny wskazywały na żal i rozgoryczenie oraz wściekłość.
O dziwo weszli nawet poplecznicy Hao, ale żeby było śmieszniej to sam starszy Asakura też się tu pojawił. Trochę zdziwił się na widok Narri, popijającej swobodnie kawę, ale wyglądała na zmęczoną i to nawet bardzo.
-Wracamy-mruknął do uczniów, którzy zaczęli wychodzić, ale jak widać brunetce wcale się nie śpieszyło to wyjścia, nawet nie drgnęła.
-Jak wszyscy do wszyscy-warknął szatyn łapiąc ją za nargarstek tak, że syknęła z bólu. Po paru chwilach wszyscy byli w obozie....